To żart oczywiście, ale w sumie, Boże Narodzenie to doskonała i jak dla mnie jedyna okazja uzasadniająca ciasteczkowe wyczyny w kuchni ;).
Ulegając więc namowom moich chłopców wygniotłam ciasto z miodu, mąki i przypraw i wzięliśmy się do wycinania, a potem do ozdabiania tego co wycięliśmy.
Ozdabiały głównie dzieci, a mama wpadła przy tej okazji na pomysł, że foremki do ciastek mogą posłużyć nie tylko do robienia ciastek i tak zrodził się temat ostatniego w tym roku wyzwania Szuflady.
Po wszystkie szczegóły wysyłam Was na Szufladowego bloga, a ja przedstawiam Wam najpierw moją część pierniczkowych poczynań, a później efekt pracy moich pociech.
Taki zestaw mini pierniczków, wyciętych foremkami do filcowania poleciał jako inspiracja do Szufladowego wyzwania.
Dwa pierniczkowe łosie były drobnym upominkiem dla koleżanek z pracy.
Tutaj pierniczkowe zwierzaki Adasia i Antosia.
A tu reszta produkcji, już po ozdobieniu :).
Na koniec powiem tylko, że po pierniczkach nie ma już śladu :)!
I mam w tym swój znaczący udział :)).
A teraz idę, bo właśnie przyjechała choinka!!!
Prawdziwa! Żywa!!
Acha, i oczywiście zapraszam do wzięcia udziału w wyzwaniu :).
U mnie też już jest choinka i czeka aż ją ubierzemy! Pierniczki wyglądają wspaniale i na pewno sa pyszne!
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że tak szybko zniknęły w Waszych brzuszkach! Śliczne i przed i po zdobieniu, wprost uwielbiam te foremki!
OdpowiedzUsuńTez miałam mieć żywą, pachnącą i zieloną ... i nici :( Teraz lecę na wyzwanie :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPodziwiałam je już w Szufladzie ...ale chłopcy też mają talent...
OdpowiedzUsuńAż ślinka leci ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mika
Smakowite, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPierniczki cudne. Łosie takie słodziaki, że aż miło takiego dostać :)
OdpowiedzUsuńu mnie też już po pierniczkach... a zjadłoby się, oj zjadło... :)
OdpowiedzUsuń