Ano nie mam weny :(.
Ani nawet ochoty by coś podziałać.
Jakaś niemoc twórcza.
Chwilowa, mam nadzieję.
Wymęczyłam dzisiaj wprawdzie dwa naszyjniki, ale nie mają jeszcze fotek.
Właściwie to wymęczyłam jeden naszyjnik, bo drugi tylko wykończyłam sznureczkami i zapięciem.
I to wymęczyłam wcale nie jest jakoś przesadzone, bo szło mi to...
Jak przysłowiowa "krew z nosa".
Nawet zrobienie fotek koralikowego wisiorka, zrobionego wcześniej, szło mi jak... patrz wyżej.
W rezultacie, nie nadają się one do publikacji.
Żeby więc podraratować nieco swoją reputację, wrzucam dziś tylko, znalezione w "archiwum", zdjęcia wisiora, którego chyba jeszcze nie pokazywałam.
Kulka i kropelka to onyksy, a kółeczko w środku uplotłam z koralików toho, według wzoru na, wszystkim znane już, wachlarzyki.
I tyle.
A na koniec zachęcam Was jeszcze do przeczytania refleksji bluefairy.
Też mam jakąś niemoc twórczą - chyba od pogody, bo ostatnio strasznie niskie ciśnienie :)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, mnie też wszystko ostatnio z trudem przychodzi. Pewnie to wakacyjne lenistwo :)
OdpowiedzUsuńMadziu, wena wróci -teraz pewnie na urlopie;)a wisior świetny.
OdpowiedzUsuńRefleksję przeczytalam ;(
Pozdrawiam i zapraszam na moje candy Marta .
Wisior znakomity! Życzę rychłego powrotu weny, z doświadczenia wiem, że ona zawsze odchodzi niedaleko:)
OdpowiedzUsuńWena zawsze wraca! :)))))
OdpowiedzUsuńA swoją droga jak Ty robisz takie naszyjniki przy braku weny, to ja już nic nie mówię.....
Pozdrawiam!
Wisior może i jest archiwalny, ale boski. A wena wróci. Zawsze wraca...
OdpowiedzUsuń